niedziela, 22 lutego 2015

Fuerteventura w maju (2012)

        W maju 2012 pojechaliśmy pierwszy raz na Fuerteventurę. Zachwyciliśmy się wyspą, podobnie jak 4 miesiące później - Lanzarote. 
Nasz lutowy wyjazd na Fuertę spowodował, że wróciłam do zdjęć sprzed 3 lat.

Piach i woda... Cóż nie jesteśmy podróżnikami. Jesteśmy ludźmi, którzy czasem muszą odpocząć chwilę: leżąc i czytając i robiąc kilometrowe spacery.

    W maju 2012 przez tydzień mieszkaliśmy i chodziliśmy po "Les Dunes de Corralejo", najpiękniejszej plaży na świecie. 































Meg

Fuerteventura w lutym (2015)

17 lat temu mąż obiecał mi Walentynki.
Cóż, chyba nie jestem konsekwentna w egzekwowaniu obietnic....

Jakoś zleciało, ale za to te obiecane walentynki były na wypasie:))))

Zapraszam na film:































No cóż... kubeczków zapomnieliśmy. Ale i tak było zabawnie :)))



Meg





wtorek, 6 stycznia 2015

Naan z książki „Chleb. Domowa piekarnia” Piotra Kucharskiego

     Mężowi  zachciało się dzisiaj chlebka naan. Nie chciało nam się iść do restauracji, a w domu były drożdzeJ.

   Książka do ręki, przestudiowanie przepisu, chwila bałaganu w kuchni i gotowe:  chlebek naan upieczony,  indyjskie danie warzywne z dużą ilością aromatycznych przypraw zrobione.

    Nie będę się rozpisywać na temat przepisu. Odsyłam do książki str. 210 - 212, wartą ją mieć. Nasz egzemplarz trafił do mojego męża za pośrednictwem tajemniczej mocy (Gwiazdki/Świętego Mikołaja), która to włożyła ją pod choinkę.







Chyba przestaniemy kupować chleb. Pewnego dnia przygotuję zakwas z przepisu Piotra Kucharskiego.


sobota, 6 grudnia 2014

Kumkwat na śniadanie

    Za oknem mgła i jesienna słota, a na półce dżemik z kumkwatu! Ni to cytryna, ni to pomarańcza, malutkie to takie, ale na śniadanko do bułeczki i białego sera się nadaje.
    Te małe owalne owoce pochodzą z Chin i jakoś przywędrowały do Europy. My natrafiliśmy na nie na Korfu. Konsumpcję zaczęliśmy od wódki z kumkwatu, poprzez słodycze, a zakończyliśmy na cudownym słodko-kwaśno-gorzkim dżemie, który w efekcie przywieźliśmy do domu. Jak już pisałam uwielbiam na „wyjazdach” kupować lokalne smaki. Super się po nie sięga w takie jak dziś: jesienno zimowe dni J

    Kiedyś z półdniowego wypadu do Niemiec przywiozłam mężowi musztardę. Był  nieco zdziwiony.