Ja wiem, ja się powtarzam. Bo zawsze jak wypadamy na
tygodniowy urlop to planujemy zjeść w każdej okolicznej jadłodajni. A kończy
się na tym, że każdego dnia chodzimy do tej samej. Bo zawsze nas czymś
urzeknie…
Najczęściej przystawkami.
I obsługą.
Na tym wypadzie do La Manga del Mar Menor w Hiszpanii
nastawiliśmy się na tapas.
I tak trafiliśmy do Los Caballos na Plaza Cavanna. Na drugim
kilometrze La Manga. La Manga dzieli się na kilometry i właśnie na drugim, gdzie
stacjonowaliśmy w hotelu Izan Cavanna, znajdowało się małe zagłębie
knajpkowo-barowo-restauracyjne. W weekend w Los Caballos było cienko z
miejscami, ale co tam, opłaca się postać te 20 minut w kolejce. Z Hiszpanami.
Tapasy w Los Caballos były więc codziennie.
Do tego inne dania: zupy, pizza z chorizo, sardynki,
kalmary, camembert z fantastycznym sosem malinowym, sałatka Caesar, wino, desery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz