Na początku było wędzenie mięsiwa ... oczywiście na Boże Narodzenie:). Pozostawało obejście się zapachem i ze skonsumowaniem czekanie na Boże Narodzenie i Szczepana.
A po zabłyśnięciu pierwszej gwiazdki stoły zostały zastawione, dobrem wszelakim wigilijnym!
Wigilijny kompot z suszu to podstawa. Zapach suszonych
owoców, raz w roku, kojąco słodki, działa lepiej na żołądek niż ziółka...
Barszsz czerwony w wydaniu obu mam:
A w nim uszka, pierożki, kopertki ( wszystkie z kapustą i grzybami ) i fasola...
Po barszczyku śledzik...
Karpik lub inna ryba pod pierzynką z marchewki z delikatną nutą
pietruszki i pomidorów...
Kulebiak z grzybami i kapustą na cieście francuskim...
A na koniec łazanki z makiem z orzechami laskowymi,
migdałami, rodzynkami i miodem....
Mniam... Znowu trzeba czekać rok...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz