niedziela, 10 lipca 2016

Karp milicki z Doliny Baryczy

Nie lubię karpia.
Karp kojarzy mi się wyłącznie z wigilią.
I śmierdzi mułem.
I pływa w wannie.

    Do Doliny Baryczy mamy niedaleko i jakoś tak nigdy nie było nam po drodze więc korzystając z jej bliskiego położenia pewnej lipcowej niedzieli postanowiliśmy spróbować zmienić moje wyobrażenie o karpiu.




W karcie: karp milicki, dorsz,  sandacz, pstrąg.




Na początek – karp milicki wędzony.  Nooo rewelacja! Ten aromat i smaczek :).

Jak doczytałam dostał nagrodę „Najlepszy Smak Dolnego Śląska 2016” podczas festiwalu „Europa na widelcu”.



   Następnie zupa rybna Szefowej Kuchni. Niezła i sycąca. Wg naszej opinii mogłaby być odrobinę ostrzejsza. Ale to nasz gust :). Każdy ma inny. Sądząc po ilości zamówień jest jednym z hitów i jest warta spróbowania.



   Na kolejne dania trzeba było nieco poczekać… No tak ponad godzinę, no ale składamy to na karb słonecznej niedzieli i znacznej ilości gości. Po pierwszym nasyceniu się karpiem wędzonym i zupą rybną był czas na drugi głód... ;)



Mąż zamówił zestaw „Dorsz z patelni”. Świetna panierka, bardzo dobry dorsz bałtycki. Z przyjemnością zjadł surówkę z marchwi.




Moja „Rybka spod grzybka” to karp milicki z sosem z kurkami. Mniam. I nie czułam mułu.

Moja niechęć do karpia została przełamana :).







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz