piątek, 7 października 2016

Placuszki z cukinii

Wrzesień dobrem w ogródkach opływał.

Cudowną cukinią :).

Mama zrobiła placki z cukinii. Fantastyczny smak na równi z plackami ziemniaczanymi.



Cukinię umyć ( nie obierać ) i zetrzeć na tarce ( grube oczka). Dodać sól i pozostawić na kilka minut. Następnie odcisnąć z nadmiaru soku. Dodać jajko i kilka łyżek mąki ( pszenna lub ziemniaczana albo pół na pół), doprawić do smaku pieprzem. Oczywiście można dodać pokrojoną cebulkę i czosnek.
Smażyć na rozgrzanej oliwie a następnie przełożyć na talerzyk z papierowym ręcznikiem aby nieco odsączyć nadmiar oliwy.


Najbardziej lubię z jogurtem greckim :)



Smacznego!
Meg

poniedziałek, 3 października 2016

La Manga Del Mar Menor, Hiszpania, wrzesień 2016


Październik… jesień nastała… pada…

A jeszcze 2 tygodnie temu było tak jak na zdjęciach.
Wschody słońca nad Morzem Śródziemnym, Zachody nad Mar Menor...



Byliśmy w miasteczku La Manga.
La Manga (hiszp. "rękaw") lub La Manga del Mar Menor – półwysep w Hiszpanii leżący pomiędzy Morzem Śródziemnym a Morzem Mniejszym (Mar Menor) niedaleko Murcji.
Przypomina mi nieco nasz Hel.

La Manga to miejsce wypoczynku Hiszpanów. Kilku Anglików, Niemców, Polaków, Rosjan, Szwedów. Nieco więcej Portugalczyków. Zapomiałabym o Czechach. W naszym hotelu było ze 200. O 7.00 rano rezerwowali wszystkie leżaki nad basenem . Nam to nie przeszkadzało, bo mając obok morze… a nawet dwa…

Miasto ciągnie się 22 km, a szerokość ma… od 100  do 1200 m.
Fajne miejsce: stoisz na środku ulicy a po lewej masz Morze Środziemne, po prawej Mar Menor. Albo odwrotnie :)
A pośrodku hotele i apartamentowce.

   Mar Menor - ma maksymalną głębokość zaledwie 7 metrów, woda jest słona i cieplejsza  niż w Morzu Śródziemnym. Błotko z tego zbiornika działa zbawiennie na różne organy człowieka. Jednak nie odważyłam się tam zanurzyć stopy, aczkolwiek widziałam z hotelowego balkonu ludzi smarujących sobie tym błotkiem różne części ciała w celu ich uzdrowienia. W tamtejszej lokalnej tv tez widziałam całe tabuny ludzi taplających się w błocie.
Podobno Mar Menor jest największą solną laguną w Europie i największym basenem na świecie.

   Morze Śródziemne – ciepłe i czyste, piasek żółty, plaża codziennie „bronowana”.

Proponuję pooglądać zdjęcia współczesnej La Mangi i zdjęcia sprzed 30-50 lat.
Na youtube są stare filmiki La Mangi. Stara La Manga robi wrażenie….

Tego nie można przegapić:  Julio


   La Manga powstała przez nagromadzenie piasku naniesione przez prądy morskie.
Pierwsze osady ludzkie powstały już w czasach neolitu. W osadzie zbudowanej 5000 lat temu przy wejściu do La Manga stały okrągłe chaty zbudowane z gałęzi i mułu. We wsi nie było żadnego rodzaju fortyfikacji i jego mieszkańcy żyli z rybołówstwa i zbieraniu skorupiaków. Dookoła rosły lasy. Wyjątkowe warunki przyciągały osadników. Kartagińczycy i Rzymianie wykorzystali kopalnie srebra i mnogość ryb.
   Na dnie morskim La Mangi znaleziono liczne szczątki statków fenickich, greckich i rzymskich, transportujących sztabki srebra, ołowiu i amfory z wszelkiego rodzaju towarami. Pojawienie się Arabów zapoczątkowało tworzenie jazów i nowych metod połowowych które są nadal używane.
   Po paru wiekach sytuacja się nieco skomplikowała, Arabowie opuścili podbite tereny, wybrzeże opustoszało. Duże połacie lasów w którym rosły sosny, dęby i cisy zostały zdziesiątkowane stopniowo powodując pustynnienie regionu.
   Przez wieki La Manga spała snem śpiącej królewny i podobno czasem tylko odwiedzali ją rybacy w czasie składania przez żółwie jaj w złotych piaskach plaż.

   Pod koniec XIX wieku tereny La Mangi przeszły w ręce rodziny Maestre. Zaczęły się zakupy przejęcia, konflikty rodzinne, prawnicy, bratankowie itd.
Aż w końcu 1961 roku powstał projekt rozwoju La Mangi – zaczęto aspirować do stworzenia miasta wypoczynkowego. Projekt oddano w ręce kastylijskiego architekta Antonio Bonet.
Potem w różnych etapach zaczęto budowę hoteli, bungalów różnego typu i apartamentowców.


Powstał pierwszy i najbardziej znany slogan turystycznej La Manga: "Raj między dwoma morzami".





































ps. nocowaliśmy w hotelu Cavanna na 2 km La Mangi.
Jak zawsze sami sobie wybraliśmy i zapłaciliśmy. Zawiozło nas BP Itaka.

niedziela, 31 lipca 2016

Murzynek z dżemem

   Sprzątając lodówkę znalazłam słoik z zapomnianym dżemem wiśniowym. Nie lubię wyrzucać rzeczy… Pewnie dlatego nie wiadomo ile ten dżem w tej lodówce mieszkał. Dobry jednak był, nie zepsuł się J. Tak, jestem *ujową panią domu (wiem, ten nick jest już zajęty). Często gdzieś coś kamufluję i zapominam. A to był taki piękny dżem, zrobiony przez moją mamę, z wiśni z podwórka.

   Przypomniałam sobie , że moja mama robiła kiedyś murzynka z dżemem z czarnej porzeczki J
No to robimy J. Tylko przepisu nie miałam… Ale co tam, miałam dżem (wiśniowy) i inne składniki porozrzucane po półkach. Mniej więcej pamiętałam co tam było w środku. Rodzice akurat zażywają kąpieli słoneczno - wodnych na wyspie Skiathos, więc nie chciałam im przeszkadzać pytając czy ma być szklanka czy pół szklanki oleju.

Od czego jest internet J. Przejrzałam kilka przepisów i skomponowałam własną wersję.

Składniki:
3 jajka
1 szklanka cukru
2 szklanki mąki
1 szklanka mleka
¾ szklanki oleju
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
3 łyżki kakao
słoiczek ( lub pół; zawsze aga aga) dżemu wiśniowego lub z czarnej porzeczki

Wszystko zmiksowałam w kolejności – z sekcji „Składniki” i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 50 minut.




Przyznam, że wyszło cudo J.


Czekoladowe, leciutko wilgotne dzięki dżemowi.



niedziela, 10 lipca 2016

Karp milicki z Doliny Baryczy

Nie lubię karpia.
Karp kojarzy mi się wyłącznie z wigilią.
I śmierdzi mułem.
I pływa w wannie.

    Do Doliny Baryczy mamy niedaleko i jakoś tak nigdy nie było nam po drodze więc korzystając z jej bliskiego położenia pewnej lipcowej niedzieli postanowiliśmy spróbować zmienić moje wyobrażenie o karpiu.




W karcie: karp milicki, dorsz,  sandacz, pstrąg.




Na początek – karp milicki wędzony.  Nooo rewelacja! Ten aromat i smaczek :).

Jak doczytałam dostał nagrodę „Najlepszy Smak Dolnego Śląska 2016” podczas festiwalu „Europa na widelcu”.



   Następnie zupa rybna Szefowej Kuchni. Niezła i sycąca. Wg naszej opinii mogłaby być odrobinę ostrzejsza. Ale to nasz gust :). Każdy ma inny. Sądząc po ilości zamówień jest jednym z hitów i jest warta spróbowania.



   Na kolejne dania trzeba było nieco poczekać… No tak ponad godzinę, no ale składamy to na karb słonecznej niedzieli i znacznej ilości gości. Po pierwszym nasyceniu się karpiem wędzonym i zupą rybną był czas na drugi głód... ;)



Mąż zamówił zestaw „Dorsz z patelni”. Świetna panierka, bardzo dobry dorsz bałtycki. Z przyjemnością zjadł surówkę z marchwi.




Moja „Rybka spod grzybka” to karp milicki z sosem z kurkami. Mniam. I nie czułam mułu.

Moja niechęć do karpia została przełamana :).