Wstępniak męża ( ciasteczkowego potwora):
"Niektóre smaki potrafią przypominać nam się po latach w
całkowicie niecodzienny sposób. No bo przecież dostać przepis na ciastka, który
pochodzi od swojej własnej matki, a jest przypomniany ( i przesłany meilem ) przez teściową – to niecodzienny
przypadek. Zdecydowanie mam szczęście w życiu bo obie mamuśki świetnie pieką.
I uwielbiają eksperymentować. A świat jest o tyle piękniejszy, że zawsze mogę
liczyć na najważniejszą kobietę w moim życiu (żonę), która zawsze stara mi się ten
świat osłodzić. Siedzę teraz po fakcie i nadal spoglądam na górę ciastek
rozkoszując się zapachem i ich genialnym smakiem, smakiem sprzed 30-stu lat,
kiedy jako dziecko uwielbiałem kraść te słodkie cudeńka prosto z tacy, jeszcze
gorące…
Dzisiaj nie muszę ich podkradać, dzisiaj robione są
specjalnie i tylko dla mnie. Czyż życie nie jest piękne? :)"
Ok, to do roboty:
Składniki:
-1 kg mąki,
-250 dkg margaryny,
-250 dkg smalcu,
-4 żółtka,
-4 łyżki śmietany,
-4 dkg drożdży ( drożdże rozpuścić w małej ilości ciepłego
mleka z dodatkiem odrobiny cukru i mąki),
- trochę soli.
Wykonanie:
Składniki zagnieść w jednolitą masę, części ciasta
rozwałkować na placki jak na makaron. Wykrawać foremkami kształty; w razie
braku foremek użyć np. szklanki.
Ułożyć na blasze
pokrytej papierem do pieczenia, posmarować białkiem , posypać cukrem. Piec w rozgrzanym
do 175 'C piekarniku 10-12
minut – do uzyskania złotego koloru.
Żeby sobie urozmaicić, do części ciasta dodałam kakao (
słodkie ) i tym samym słodkim kakao
posypałam wierzch przed pieczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz