Dzisiaj byłam na meczu na prawdziwym stadionie. Naszym,
miejskim, tym na Euro2012 zbudowanym:)
Śnieg padał od rana, więc piłkarze nie mieli łatwej roboty.
Zresztą, ja się tam na piłce nożnej nie znam, ale za to kibicowanie mi się
spodobało. No i w dodatku „moja drużyna” wygrała!
Andrzej, który mnie zabrał ze
sobą na mecz wykazał się niesamowitą cierpliwością, odpowiadając na moje dziwne
pytania:). Musiał mi nieco rozjaśnić meandry kibicowania
na żywo. Cóż, moje kibicowanie przed tv kończyło się prawie zawsze zmianą programu. Oglądanie
meczu na stadionie to zupełnie coś innego niż oglądanie z kanapy.
Podobał mi się doping
kiboli nazywany "oprawą".
Hehe nie wiem czy "kibol" to dobre określanie, bo słowo „kibol” zawsze kojarzyło mi się
negatywnie, a tymczasem ani przez chwilę nie czułam się zagrożona, choć przebywałam w tym samym sektorze.
Trzeba kochać coś, by czuć że się żyje!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz