niedziela, 1 września 2013

Zupa ogórkowa



  Od dwóch lat przez tematy kulinarne przewijają mi się ogórki kiszone, o których opowiada Krzysztof - przyjaciel i wielki pasjonat gotowania. Opowiada w sposób doskonały, wiernie opisując zalety i walory tych niezwykłych kiszonek robionych w rodzinie. Temat owych wspaniałości wywoływał nasz zachwyt i niejednokrotnie snuliśmy plany, co można by było przyrządzić z owych wspaniałości. Niedawno wreszcie przekonałem się, że nie są to opowieści przesadzone, niejako naocznie. Dostałem wielki, wspaniały pięciolitrowy zapas owych delikatnych, cudownych delicji. Krzysztof sprezentował mi ten przysmak dzieląc się swoimi zapasami.




  Są doskonałe jako przekąska, a po dodaniu do nich odrobiny ostrych papryczek powstał cudowny przysmak. Ale dzisiaj chciałem opisać zupę, która powstała przy wykorzystaniu owych cudów natury. Do jej stworzenia dodałem owe cudeńka nie modyfikowane, jedynie przetarte na tarce o grubych oczkach. A więc rozpoczynamy opis zupy ogórkowej.

  Opiszę zupę troszkę zmodyfikowaną, na sposób wegetariański, który ostatnimi czasami sprawia nam najwięcej radości i wydobywa czysty smak ogórków.



Składniki:

6-7 dużych twardych ogórków kiszonych,

garść grzybów leśnych, mogą być również pieczarki,

1,5 litra bulionu warzywnego,

jedna cebula czerwona,

jedna marchew,

jeden ziemniak,

natka z pietruszki,

sól, pieprz, szczypta kminku,

czasami dodaję jako delikatną zaprawę odrobinę kremowego jogurtu i prażonej cebulki.


Marchew i ziemniak (obrane) siekam na małe cząstki i gotuję w bulionie jakieś 15 min. W tym czasie na patelni na małej ilości oliwy podsmażam grzyby (na dużym ogniu aby się przypiekły). Po 4-5 minutach podsmażania dodaję drobno posiekaną cebulę i smażę jeszcze chwilę, aby się zeszkliła. Całość dodaję do wywaru. Do smaku doprawiam dużą ilością pieprzu i odrobiną soli. Gdy warzywa zmiękną (marchew, ziemniak) dodaję starte ogórki i gotuję jeszcze około 15 minut. Sprawdzam smak i na koniec dodaję zieleninę (natkę z pietruszki).  Zakrywam zupę pokrywką i daję jej jeszcze dojść przez godzinę bez gotowania w swoim wewnętrznym cieple.

Na koniec dodaję przy podaniu łyżkę jogurtu i odrobinę cebulki. Natomiast żona preferuje czysty smak zupy i nie daje się skusić na moje dodatki.




Wychodzi genialnie, bardzo prosta i aromatyczna potrawa.


   W zimie gdy chłód daje się we znaki dodaję do zupy, oprócz grzybów, dobrze podsmażony boczek (w kostkę krojony i przysmażony na „skwarki”). Dodatek ten dodaje nowego smaczku, ale jak wspominałem kojarzy mi się głównie z zimą. Inną odmianą jesienną jest dodanie grzanek  i połówki ugotowanego jajka z odrobiną gęstej kwaśnej śmietany

Zapewnię każdy z nas ma własny patent. Na każdą okazję dopasowując owy smak  nigdy nie znudzę się ogórkową dopasowując ją do potrzeby chwili i smaku na jaki mamy ochotę .

Dodam na koniec, że wspaniale się przechowuje - na drugi dzień jest jeszcze lepsza, do dnia trzeciego zwykle jest mała szansa że dotrwa, ale zdarzyło nam się już ją zamrażać i po dwóch tygodniach wracać w sytuacjach kiedy nie mamy zbyt dużo czasu na gotowanie.

Smacznego :)

PS.
parę godzin później... od żony...
Mój mąż bywa dziwny. Dzisiaj podpatrzyłam, że nie wszystko opisał w swoim przepisie.... Oprócz rzeczy, które zapisał: dodał jeszcze małą łyżeczkę słodkiej la chinaty (hiszpańska papryka występująca w innych postach) i łyżkę miodu, wg swojej teorii - równowagi smaków. Kiedyś go zmuszę, żeby to opisał, ale dzisiaj wystarczy, że zupa jest łałłłłł...
Meg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz