piątek, 22 lutego 2013

Gin z tonikiem



Jałowcówka… poczekam, zbiorę owoce jałowca gdzieś w lesie… Są jeszcze takie miejsca, gdzie znajdę owo cudo rosnące w naturze. O chwała wam Anglicy za ten niezmiernie prosty trunek uprzyjemniający nam dzisiaj wieczór. 
Na razie pada śnieg. A propo …
Gin powstał w XVII w. w Holandii pod nazwą Genever.
 Echhhh… można przeczytać o tym w necie. Streszczać historii ginu nie umiem. Ja go lubię. I lubią go moje koleżanki, chociaż czasami twierdzą, że go nie lubią, bo jest … brrrrr... gorzki …? Oj tam, oj tam… jak się rozkręcą i mają odpowiednią muzykę do tańcowania... to zwykły gin z tonikiem smakuje…

Osobiście najbardziej mi smakuje jego klasyczna wersja: gin, tonic, cytryna ( lub limonka ), kostki lodu. A wiecie...cały czas się zastanawiam; a gdyby tonic zamrozić z odrobiną soku z limonki i skórki w lodowe kostki i w ten sposób podawać do drinków … Muszę koniecznie wypróbować, znaleźć sposób i odpowiednie proporcje.
Jest kilka drinków które mogą się doskonale układać kolorystycznie i smakowo z ginem, ale prostota smaku i zapachu, w tym klasycznym już prawie połączeniu, może być tylko zaletą.
Dobry wstęp do weekendu, a ten zapowiada się jako szalony. Jutro 1000-czny mecz Śląska Wrocław (będę na stadionie kibicować z całych sił w zielonej koszulce), no i w planach mam szaloną ochotę na szarlotkę klasycznie po amerykańsku; również prostą jak i rewelacyjną w smaku. 
Postaram się wszystko opisać i zadokumentować. Nich się dzieje! Wasze zdrowie, niech trwa to co najlepsze!
Oooo i jeszcze mam kilka fotek strzelonych w czasie powrotu z pracy. Wrocław jest PIĘKNY, a zimą ma nieodparty urok i potrafi zaskoczyć szczegółami, które dotąd przelatywały niezauważone przed naszym wzrokiem, zresztą sami ocenicie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz